Poliamoryści mówią, że żyją ciekawiej, dzięki temu, że mają kilku partnerów jednocześnie. Zapewniają również, że lubią seks, nie są zazdrośni, bo nie chcą ograniczać ani siebie samych, ani innych. Czy te relacje faktycznie opierają się na miłości? Do napisania tego tekstu zainspirowały mnie zajęcia z moimi studentami i debata nad tym, czy faktycznie w poliamorii chodzi o miłość dzieloną przez wiele osób, czy jednak bardziej o zaspokojenie potrzeb seksualnych. To dość nowe zjawisko. Określenie powołano do życia dopiero na początku lat 90 XX wieku. „Poli”, znaczy wielość, a „amor” – miłość. Poliamoryzm to nie to samo co poligamia (jeden mężczyzna ma kilka żon) czy poliandria (jedna kobieta ma kilku mężów), czyli wielożeństwo. Poliamoryści mają kilku partnerów w tym samym czasie, wszyscy o sobie wiedzą i w zasadzie wszyscy ten związek tworzą. Podstawą takich związków – jak twierdzą, ci, którzy w takich relacjach tkwią – jest przede wszystkim miłość, a nie zaspokojenie seksualne. Spełnienie potrzeb seksualnych jest niewątpliwie dla tych osób bardzo istotną kwestią, ale zapewniają, że nie seks, a właśnie poczucie bliskości, intymność i zaangażowanie łączy wszystkich.
Cały artykuł można przeczytać tutaj.