To ci, którzy wolą być sami niż znowu cierpieć. Dla nich bycie singlem to „mniejsze zło”. Wybierają ten sposób egzystencji, bo dużo w swoim życiu przeszli – rozstania, porzucenia, zdrady. Uważają, że życie solisty zapewni im upragniony „święty” spokój. To jest taki typ singli, którzy żyją w pojedynkę z wyboru, ale zdecydowali się na to, bo miłość kojarzy im się tylko z cierpieniem, bólem rozstania. Ciekawe jest to, że w przypadku niektórych osób rany po dramatycznych wspomnieniach nigdy się nie zabliźniły, mimo że czasami minęło kilka, a nawet kilkanaście lat. Niektórzy noszą w sobie dużo żalu, rozgoryczenia, nie wierzą, że miłość może być szczęśliwa, radosna, budująca. Cały artykuł można przeczytać tutaj.